Sporo czasu tutaj mnie nie było, no bo o czym pisać, kiedy życie człowieka wpada w monotonnie, nostalgię a co za tym idzie, chyba łypnęłam trochę "deprechy" z powodu przeciągającej się zimy i przytłaczającego mnie brudnego powietrza.
Mam pracę. Osiągniecie godne podwyższonego levelu, Dzwonienie do ludzi i utwierdzanie ich w przekonaniu że albo jesteś debilem i kupujesz ode mnie jakieś gówno, albo jesteś sprytniejszy ode mnie i wiesz, że to jest drogie i chujowe, więc się rozłączasz. Z pewnością nie jest to szczyt moich marzeń.
A czy ja mam marzenia?
Ta, książka którą piszę, stoi w miejscu i coś nie może ruszyć. Mój mały motorek napędowy zniknął w tym semestrze, i choć próbuję się odnaleźć w nowości twarzy wykładowców, i znaleźć sobie platonicznego przyjaciela, to idzie mi całkiem kiepsko.
Starzy znajomi coś ostatnio zapatrzeni w siebie są. Rozumiem miłość i te sprawy więc rzygam standardowo tęczą. Mój P. - wiem że takie wyrazy przychodzą mu ciężko dlatego użyłam skrótu, to chyba jedyna osoba, która się mną przejmuje od czasu do czasu, jeśli nie popadnie w ciąg alkoholowy. ALE! nawet wtedy sobie o mnie nie zapomina. Czasami?
Z to ja staram się pamiętać o wszystkich tych, o których chciałabym niestety zapomnieć.
niestety? chciałabym?
I właśnie tutaj dochodzę do sedna całego wpisu. (!)
Nie czuję się stabilnie stojąc na nogach, nie czuję się bezpiecznie zamykając oczy i oddając się w objęcia Morfeusza. Jego "przytulasek" jest na tyle toksyczny, że próbuje mi nawtykać do głowy nowe spostrzeżenia, Bo jak to nazwać inaczej?
Kolejny sen z cyklu "Twoje życie jest chujowe, zastanów się nad twoimi decyzjami. Co zrobiłaś, a co mogłaś." Czuję się jakbym uciekła do najprostszego rozwiązania nie walcząc o to co słuszne. To tak jak poddać się w walce i zostać czyimś jeńcem, na stracenie lub gnicie w lochu.
I nie wiem, czy powinnam olewać te wszystkie sny, czy im bliżej dnia sądu ostatecznego, uzbrajać się w siłę do walki.
Chciałabym spróbować porozmawiać. Czuć na prawdę czystość w duszy. Wstałam z łóżka, a pierwszy odruch jaki był, to był odruch wymiotny. Chyba kompletnie nie nadaję się do egzystencji, a chore sny mnie wykańczają.
Ale czy państwo, które podpisało kapitulację może wywołać na nowo batalię?
Chciałabym najpierw cofnąć czas, a potem go zatrzymać. Najprościej.