sobota, 19 grudnia 2015

siedem. PŁACZ ZA TOBĄ

Śpisz, a sen jak spacer w letnią ciepłą noc, gdy każde spostrzeżenie rani Twój światopogląd. W oczach świat podsuwa na tacy detal, lecz Ty w taką noc jak ta nie potrzebujesz kelnera. Obiekcja traci smak na stu jednakowych wargach, podczas mgły tak gęstej że mogłabym dłońmi ja roztargać. Brać garściami, lecz co ludzkie dziś oddajmy ludziom i bez białej mgły na dłoniach nieustannie się gubią. Teatrzyk cieni ma widownię złożoną z sępów, chyba że te ucztują na sumieniu kelnerów. Pośród spadających piór walczyć o człowieka?
Jak można łatwo pozbyć się dwudziestu jeden gram z ramienia!
Wiem, często przesadzam bo księżyc i wody tafla, pozwalając zamknąć świat w wilgoci w palcach.
Parę chwil dla których zegar tyka tak starannie, by między nocą a dniem nie umknął nowy poranek.
Patrzyłam na Ciebie bracie gdy spałeś mi na kolanach. Mieliśmy szesnaście lat, a pokój twój otulał późno-letni zapach lasu. Dobre wspomnienie, na które zawsze się uśmiecham.
Szukam od kilku lat osoby, która zastąpi mi Ciebie, gdy ty już odrzuciłeś mnie na bok, a mimo wszystko miałeś jakiś czas temu czelność mi mówić "siostro". Miałam osiemnaście lat, kiedy o pierwszej w nocy poprosiłeś bym przy tobie była. Wsiadłam w zimową, mroźną noc w samochód i przyjechałam by chwycić cię za rękę. Dlaczego teraz, gdy znowu mam koszmary, nie mogę ci nawet o tym powiedzieć?
Zbudowałeś wokół siebie mur chiński, a mnie zostawiłeś po za nim. Czy kiedykolwiek przestane porównywać moich kolegów do Ciebie? czy przestanę wmawiać sobie, że każdy z nich ma choć cząstkę twojej duszy? Byłeś taki nieskazitelny, czysty i dobry. Idealny.
Drogi się rozeszły.
Ja podupadłam przez te trzy lata. To Tylko trzy lata...

środa, 16 grudnia 2015

Następny.

Szumię, w wietrze nadziei,
niczym zagubiony wędrowiec,
do raju.
Płynę, po fali wspomnień,
otulam oczyma teraźniejszość,
idąc do raju.
Wołam, niemym krzykiem,
Ale oni mnie słyszą i patrzą na mnie,
stąpając pod górę.
Popycha mnie ręka sprawiedliwości,
po kamieniach moich błędów,
jestem u celu.
Nicość obejmuje moje biodra,

erotycznie mrucząc do ucha,
jesteś następny.


Wiersz jest mojego autorstwa, zarania się go kopiować.
Pracuję nad sobą.
Szumię, płynę, krzyczę. Upadam....
Upadłam.