środa, 16 września 2015

Jeden.

           Dzień pierwszy. Jest 9:00 na zegarku gdy się budzę i czuję że wreszcie mogę wstać. Plan był inny. Budzik dzwonił o 7:00, ale lenistwo wzięło górę. Nie chcę dopuścić do siebie myśli, o moim lenistwie i daję sobie słowo, że przecież jutro będzie już lepiej. To dopiero początki czyż nie? Wracając, wstałam i przeciągam się. Ubieram w dresowe spodnie, przemywam twarz, i schodzę na dół. Szybko oznajmiam mojej matuli, że 10 do 15 minut teraz poświęcam na obudzenie moich szarych komórek, i wychodzę. Zaczynam bieg, bardzo szybko zaczynam się również męczyć, już chcę się poddać, jak nawet połowy mojej trasy, którą wcześniej w głowie sobie ustaliłam nie zrealizowałam. Nagle w głowie pojawia mi się jego twarz, twarz tego człowieka, przez którego dostałam kopa motywacyjnego, by wreszcie się ruszyć z miejsca i iść do przodu.

-Aniu pamiętaj, musisz zrobić dwa kroki do tyłu, by iść pięć kroków na przód.

Gówno prawda. Nie będę się cofać by iść do przodu. Po prostu ruszę przed siebie. Kiedy zobaczyłam w myślach jego twarz, ruszyłam jeszcze z większym impetem. Tak tego człowieka nienawidzę, że napawa mnie swego rodzaju siłą, bym mogła kiedyś wreszcie spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, nie cofnęłam się, a mimo wszystko zrobiłam więcej niż pięć kroków na przód.
Po krótkim truchcie wracam do domu, zjadam pierwsze śniadanie i ruszam na podbój pokoju i łazienek do sprzątania. Dzień jak co dzień. Muzyka O.S.T.R rozbrzmiewa, i wisi w powietrzu mojego pokoju. Rozkoszuję się każdym tonem, każdą melodią i bitem. Regularne posiłki staram się spełniać według wytycznych i dobrych rad dziewczyny, której zaufałam. Staram się nie ufać nikomu, sama sobie nie ufam, a ta dziewczyna, ma taką energię, której w życiu nie spotkałam. Coś przedziwnego, że jest pierwszą osobą, przed którą otworzyłam swoją mroczną duszę.
Jestem kobietą, potwornie złą kobietą. Krzywdziłam ludzi, to co robiłam z nimi, odbiło się w ostatnim czasie na mnie jakbym dostała żelazkiem w łeb z dziesięciu metrów. Ludzie dawali mi szansę, mimo tego jaka jestem, a ja brałam ich w dłoń i zgniatałam w kulkę jak papier. Karma przyszła do mnie, w końcu.

-Aniołku, musisz pamiętać, karma to taka przebiegła suka, dopadnie Cię w najmniej oczekiwanym momencie, a najbardziej boli wtedy, kiedy jesteś szczęśliwy..

Tak to prawda KOCHANIE. Z tym miał rację. Dlatego po popołudniowym odpoczynku zwlekam się z łóżka, nakładam dres, bluzę, biorę słuchawki, telefon, wkładam adidasy. Wybiegam. Tym razem trasa jest dłuższa, a ja czuję się już silniejsza. Organizm zaczyna przyzwyczajać się do tego, co mam na celu z nim zrobić. Po dłuższym odcinku zaczynam odczuwać dopiero zmęczenie, jednak nie przestaję „katować” swojego organizmu. Wiem, że to co robię, robię po to, by osiągnąć cel. W myślach, z słuchawkami na uszach powtarzam sobie wszystkie zdania motywacyjne, któe ostatnimi czasy, wypisywałam w moim notatniku.

Pamiętaj po co to robisz,
Motywacja to siła, a siła t klucz do sukcesu!
Myśl trzeźwo,
Dąż do celu,
Bądź sobą,
Never give up!

Tak przebiegłam truchtem 25 minut. Słabo, Ale zawsze byłam wobec siebie krytyczna i w pierwszym dniu chciałam osiągać niesamowite wyniki, pomimo tego, że o tej porze zwykłam leżeć na kanapie z paczką lays'ów i dobrym serialem. Wróciłam do domu, łyk wody i wracam do kolejnej części mojego treningu. Pięć serii po 20 brzuszków, kilka pompek , po 20 razy na łapę hantli ważących 4 kg, oraz standardowo, by utrzymać mój tyłek w formie przysiady. Przysiady robię już od dłuższego czasu, bo zwykłam do komplementów od płci przeciwnej na temat mojej dupy, co dawało mi niesamowitą motywację. Tym razem, nie robię tego dla wyglądu. Nie robię tego wszystkiego by wyglądać dobrze, choć to też jest ważne. Mam cel, i chcę go osiągnąć, a kiedy to się stanie, będę mogła ponownie spojrzeć JEMU w oczy, i powiedzieć, że miał rację. Ludzie to kurwy, a ja również nią jestem. Tak, karma to suka, a ja nią jestem, w ludzkiej postaci.
Obawiam się tego spotkania, mimo iż wyczekuję go każdego dnia, i nie mogę się doczekać.
Minie ponad rok, dwa lata, kiedy będę mogła to zrobić, a ciężka praca, jaką wykonuję zostanie mi wynagrodzona. Czy będę dalej GO kochać? Czy spojrzę, jak jego brat mówił, na niego maślanymi oczami? Czy dalej będę myślała o nim tak jak myślę każdego wieczoru teraz? Co robi, gdzie jest, i czy on też jeszcze myśli o mnie? Choć wiem, że zapewne nie myśli o mnie wcale. Nie z taką troską jak ja o nim. Potem szybko odpycham te myśli, leżąc w ciemnościach i patrząc w głąb czarnego sufitu, spowita chłodem pustego pokoju i zapachem cynamonowych świec.
Zaczynam modlitwę. Modlę się do Boga. Każdego wieczoru dziękuję mu za kolejny dzień, w sile, i proszę jak zawsze o to samo. Zdrowie i opiekę nad moją rodziną. Po krótkiej rozmowie, powtarzam 5 razy imiona i nazwiska ludzi, z którymi jeszcze raz się spotkam, i wiem, że wyrównam wtedy nasze rachunki. Pierwszy na liście oczywiście jest ON. Zasypiam...z myślą, że kolejny dzień przyniesie mi jeszcze więcej możliwości.


                                                                  Bóg, honor, ojczyzna.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz