„Aniu, zmieniłem się. Dostałem
pracę, chyba, chyba będę miał dziewczynę, choć nie jest jeszcze
nią oficjalnie...Ale ona tak bardzo lubi się tulić, i jest taka
słodka. Ma na imię Ania...jest blondynką, wyślę Ci jej zdjęcie,
ale to później. Siostra, ja już nie ćpam. Na prawdę nie ćpam.
Zmieniłem się. Piszę książkę, wyślę Ci fragmenty byś
przeczytała. Mam nadzieję, że uda mi się ją wydać. Chciałbym
być dobrym pisarzem. Mam nadzieję, że dam Ci również moją
poprzednią książkę, w końcu tak bardzo Ci się podobała...”
O tak, w więzach
umysłu mogłam zatopić wszystkie emocje. Cieszę się, że nie
ćpasz, choć ciężko mi w to uwierzyć. Chcę zapytać o kilka
rzeczy związanych z NIM. Dzisiaj będę dzwoniła do Ciebie. Podałeś
mi numer do siebie. Chcę mieć sprawę do końca czystą. Mieć
pewność, że ON już nigdy nie zagości w moim życiu. Choć, z
pewnością tak nie będzie, gdy zrealizuję mój plan...
Wracam do ćwiczeń.
Jutro idę pytać o sztuki walki. Kick boxing bardzo bym chciała.
Wróciłam na studia, i to jest moja najlepsza terapia, jaka
spotkała mnie w życiu. Sądzę, że gdyby ten rok akademicki miałby
się zacząć za pół roku, lub rok mogłabym zwyczajnie nie
wytrzymać, pierdolnąć się kawałkiem drzewa z gwoźdźmi w czoło
i ostatecznie wylądować na oddziale psychiatrycznym. Zajęcia mi
się strasznie podobają. Mam chęć chodzenia na studia, pomimo
mojego ogromnego lenistwa w dupie. Dzisiaj na wykładzie pękłam.
Pani doktor Z. mówiła o rzeczach, z którymi miałam do czynienia,
prawie. O toksycznych uczuciach względem przestępcy, o tym, że są
to osoby, po których byś się nie spodziewał takich czynów, bo
wykazują chęć zmiany, i nie tylko o tym. Wszystko wróciło. Już
na ćwiczeniach myślałam, że pęknę. Na wykładzie poleciały mi
łzy. Wszystkie obrazy przed oczami. Obraz naostrzonego noża wbitego
w ścianę obitą drewnem, oraz odgłos wystrzeliwanych kul z
pistoletu. Wracając do tych wspomnień starałam się umocnić
jeszcze bardziej.
Udało mi się
zwyciężyć za to z inną rzeczą. Dostałam ostatnią szansę,
której nie mam zamiaru zmarnować, od kogoś, kto jest dla mnie
ewidentnie najważniejszą osobą, oprócz rodziny. Wróciliśmy do
siebie. Wreszcie jestem szczęśliwa. On wie o wszystkim, trochę
widzę jak z tym walczy, widzę jak mi również współczuje. Dla
niego to wszystko jest również bardzo ciężkie, ale będziemy
budować wszystko od nowa. To moja ostatnia szansa i nadzieja. Moja
rodzina się cieszy, ja także. To jedyny mężczyzna, gdzie reaguję
inaczej na jego bliskość i dotyk. Choć nasze „przytulasy” są
mimo wszystko bardzo ograniczone. On bardzo stara się uważać na
mnie, jakbym była porcelanową laleczką. Ogromnie mu za to
dziękuję, to również pozwala mi samej przekraczać granice naszej
przestrzeni.
Jeszcze dwa
tygodnie do kolejnego kroku, odnośnie mojego celu. Nie mogę się
doczekać, a jeszcze bardziej jest to emocjonujące, ze względu na
to, że moi przyjaciele*(!) wiedzą o co chodzi, i wspierają mnie
przy tym. Bardzo dziękuję im za to. Szczególnie jednemu panu, do
którego mogę zawsze przyjść i wiem, że mnie wysłucha, a on
również może zawsze do mnie przyjść i znajdzie we mnie taki sam
sejf na swoje przemyślenia jak ja w nim. On czytając tego bloga
będzie wiedział, że chodzi o niego.
* Nie traktuję
tego określenia dosadnie. Nie znam innego odpowiednika na osobę,
której jestem w stanie w jakimś stopniu zaufać, bo już nigdy nie
wróci do mnie to samo zaufanie, jakim darzyłam moich przyjaciół
wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz