wtorek, 13 października 2015

cztery.

Aniu, zmieniłem się. Dostałem pracę, chyba, chyba będę miał dziewczynę, choć nie jest jeszcze nią oficjalnie...Ale ona tak bardzo lubi się tulić, i jest taka słodka. Ma na imię Ania...jest blondynką, wyślę Ci jej zdjęcie, ale to później. Siostra, ja już nie ćpam. Na prawdę nie ćpam. Zmieniłem się. Piszę książkę, wyślę Ci fragmenty byś przeczytała. Mam nadzieję, że uda mi się ją wydać. Chciałbym być dobrym pisarzem. Mam nadzieję, że dam Ci również moją poprzednią książkę, w końcu tak bardzo Ci się podobała...”

O tak, w więzach umysłu mogłam zatopić wszystkie emocje. Cieszę się, że nie ćpasz, choć ciężko mi w to uwierzyć. Chcę zapytać o kilka rzeczy związanych z NIM. Dzisiaj będę dzwoniła do Ciebie. Podałeś mi numer do siebie. Chcę mieć sprawę do końca czystą. Mieć pewność, że ON już nigdy nie zagości w moim życiu. Choć, z pewnością tak nie będzie, gdy zrealizuję mój plan...

Wracam do ćwiczeń. Jutro idę pytać o sztuki walki. Kick boxing bardzo bym chciała. Wróciłam na studia, i to jest moja najlepsza terapia, jaka spotkała mnie w życiu. Sądzę, że gdyby ten rok akademicki miałby się zacząć za pół roku, lub rok mogłabym zwyczajnie nie wytrzymać, pierdolnąć się kawałkiem drzewa z gwoźdźmi w czoło i ostatecznie wylądować na oddziale psychiatrycznym. Zajęcia mi się strasznie podobają. Mam chęć chodzenia na studia, pomimo mojego ogromnego lenistwa w dupie. Dzisiaj na wykładzie pękłam. Pani doktor Z. mówiła o rzeczach, z którymi miałam do czynienia, prawie. O toksycznych uczuciach względem przestępcy, o tym, że są to osoby, po których byś się nie spodziewał takich czynów, bo wykazują chęć zmiany, i nie tylko o tym. Wszystko wróciło. Już na ćwiczeniach myślałam, że pęknę. Na wykładzie poleciały mi łzy. Wszystkie obrazy przed oczami. Obraz naostrzonego noża wbitego w ścianę obitą drewnem, oraz odgłos wystrzeliwanych kul z pistoletu. Wracając do tych wspomnień starałam się umocnić jeszcze bardziej.

Udało mi się zwyciężyć za to z inną rzeczą. Dostałam ostatnią szansę, której nie mam zamiaru zmarnować, od kogoś, kto jest dla mnie ewidentnie najważniejszą osobą, oprócz rodziny. Wróciliśmy do siebie. Wreszcie jestem szczęśliwa. On wie o wszystkim, trochę widzę jak z tym walczy, widzę jak mi również współczuje. Dla niego to wszystko jest również bardzo ciężkie, ale będziemy budować wszystko od nowa. To moja ostatnia szansa i nadzieja. Moja rodzina się cieszy, ja także. To jedyny mężczyzna, gdzie reaguję inaczej na jego bliskość i dotyk. Choć nasze „przytulasy” są mimo wszystko bardzo ograniczone. On bardzo stara się uważać na mnie, jakbym była porcelanową laleczką. Ogromnie mu za to dziękuję, to również pozwala mi samej przekraczać granice naszej przestrzeni.

Jeszcze dwa tygodnie do kolejnego kroku, odnośnie mojego celu. Nie mogę się doczekać, a jeszcze bardziej jest to emocjonujące, ze względu na to, że moi przyjaciele*(!) wiedzą o co chodzi, i wspierają mnie przy tym. Bardzo dziękuję im za to. Szczególnie jednemu panu, do którego mogę zawsze przyjść i wiem, że mnie wysłucha, a on również może zawsze do mnie przyjść i znajdzie we mnie taki sam sejf na swoje przemyślenia jak ja w nim. On czytając tego bloga będzie wiedział, że chodzi o niego.


* Nie traktuję tego określenia dosadnie. Nie znam innego odpowiednika na osobę, której jestem w stanie w jakimś stopniu zaufać, bo już nigdy nie wróci do mnie to samo zaufanie, jakim darzyłam moich przyjaciół wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz